Z początkiem miesiąca wartość obligacji notujących ujemne oprocentowanie przekroczyła 15 bilionów dolarów. Jeszcze do niedawna taka sytuacja była ciężka do wyobrażenia, gdyż zgodnie z teorią finansów nabywca obligacji oczekiwać powinien dodatniego dochodu od swojego zakupu. Wszystko zmieniło się wraz z europejskim kryzysem zadłużeniowym, kiedy po raz pierwszy krótkoterminowe obligacje wybranych krajów zaczęły być handlowane z ujemnym oprocentowaniem. Po trudnym 2012 roku sytuacja zaczęła się jednak normować i rentowności wróciły w znane wcześniej dodatnie rewiry. Nie trwało to jednak długo i już dwa lata później sytuacja z ujemnymi rentownościami powtórzyła się. Co interesujące, od tego czasu ujemne oprocentowanie stało się normą, a zmienia się tylko skala tego zjawiska. Obecnie ponad 25% wszystkich obligacji o ratingu inwestycyjnym jest handlowanych z oprocentowaniem poniżej 0%.
Ten odsetek rośnie do ponad 40%, jeżeli przestaniemy brać pod uwagę obligacje amerykańskie. Tym samym anomalia stała się de facto normą, co zaczyna mieć swoje zaskakujące konsekwencje. Jednym z nim jest oferta kredytu hipotecznego w Danii o ujemnym oprocentowaniu. Nie wiemy gdzie ostatecznie zaprowadzi nas ta ścieżka, ale w bardziej długoterminowej perspektywie zakładać można brutalny powrót do znanej z przeszłości rzeczywistości. Owszem, w krótkim terminie szybki i znaczny spadek oprocentowania obligacji przełożył się na wyraźny wzrost wartości jednostek uczestnictwa bezpiecznych funduszy, ale taka sytuacja nie będzie trwała wiecznie.
W polskich warunkach cieszyć może fakt wciąż dodatniego oprocentowania obligacji. W piątek jednak rentowność 10-letnich papierów skarbowych ustanowiła nowe historyczne minimum i spadła poniżej 2%. Wszystko to dzieje się przy rosnącej inflacji, która w lipcu według wstępnych szacunków GUS zbliżyła się do 3%.
Teoretycznie takie warunki sprzyjać powinny akcjom, które lepiej niż obligacje zabezpieczą majątek przed inflacją. Wiele osób nie akceptuje jednak zmienności związanej z rynkiem akcji. Tym samym oszczędzający wypychani mogą być do różnych alternatywnych form lokowania kapitału, które niekoniecznie spełnią pokładane w nich nadzieje, a w pewnych przypadkach mogą okazać się nawet oszustwami.
Warto więc dwa razy zastanowić się przed ulokowaniem swoich oszczędności i bezpieczeństwa szukać w zwiększonej dywersyfikacji oraz otwarcia na tradycyjne rozwiązania inwestycyjne, które są nisko skorelowane z akcjami czy obligacjami. Takim przykładem jest złoto, którego atrakcyjność wyraźnie wzrosła w środowisku spadających stóp procentowych.
Łukasz BugajManager Komunikacji InwestycyjnejDoradca InwestycyjnyAXA
Nota Prawna dotycząca informacji publikowanych na Blogu KupFundusz.pl
Podziel się na:
Rozpocznij dyskusję
Komentarze (0)