Zacznę od cytatu Warrena Buffeta – najbogatszego inwestora na świecie: „Większość ludzi zaczyna interesować się akcjami wtedy, gdy znajomi się już zainteresowali. Tymczasem najlepszy czas na interesowanie się giełdą jest wtedy, gdy nikt inny się nią nie interesuje. Nie można bowiem kupić tego, co jest popularne, i na tym dobrze zarobić”. I w zasadzie na tym mógłbym skończyć.
Właśnie tak jest teraz z akcjami polskich małych i średnich spółek (MiŚ). Mało ludzi się nimi interesuje i to jest dobry moment, żeby zainwestować. Większość ludzi kupuje akcje wtedy, gdy one wzrosły 20%, a nie gdy spadły 20%. A przecież, gdy idziemy do sklepu i widzimy promocję -50% na spodnie czy sukienkę to wtedy chętniej kupujemy. Co ciekawe, gdy przychodzi do inwestycji giełdowych działamy dokładnie na odwrót. Kupujemy po wzrostach i sprzedajemy po spadkach – i dlatego często tracimy. Każdy z nas pamięta jak w 2006 i 2007 roku Polacy masowo kupowali akcje małych i średnich spółek. Sąsiad zarobił 70% na akcjach – to „ja też chcę!” Kupowaliśmy polskie MiŚie po tym jak urosły 100-150% w rok. Wtedy każdy chciał kupić. Wiadomo co później się stało - duże spadki i sprzedawaliśmy z olbrzymimi stratami w dołku, czyli właśnie wtedy gdy powinniśmy kupować. Z powodu tamtych czasów wielu ludzi do dzisiaj jest zrażonych do akcji. Dużo pieniądze można było zrobić kupując MiSie pod koniec kryzysu w 2008 roku – wtedy gdy wielu ludzi sprzedawało. Taki rodzaj inwestowania nazywa się
inwestowaniem kontrariańskim. Uważam ją za bardzo dobrą strategię inwestycyjną. Polega ona na kupowaniu i sprzedawaniu przeciwnie do panującego sentymentu w danym czasie. Inwestor kontrariański uważa, że zachowania stadne wśród inwestorów mogą doprowadzić do okazji inwestycyjnych. Na przykład, wszechobecny pesymizm co do akcji danej spółki może obniżyć jej wycenę aż tak nisko, że przy tej cenie są wyolbrzymione ryzyka i niedoszacowane perspektywy powrotu do zyskowności. Poszukiwanie i kupowanie spółek, które znajdują się tymczasowo w trudnej sytuacji i następnie sprzedaż ich po tym, gdy poprawią swoje wyniki finansowe często prowadzi do ponadprzeciętnych zysków. Z drugiej strony, wszechobecny optymizm może doprowadzić do nieuzasadnionych wysokich wycen, które ostatecznie doprowadzą do spadków, gdy wysokie oczekiwania nie zostaną spełnione. Unikanie inwestycji, wokół których jest duże podekscytowanie i szum medialny ogranicza ryzyko dużych strat. Te ogólne zasady można stosować zarówno do inwestowania w pojedynczą spółkę, sektor, rynek czy całą klasę aktywów.
Znanym inwestorem kontrariańskim jest wspomniany na początku
Warren Buffet. Esencję tej strategii zawarł w słowach „Dwie zarazy, strach oraz chciwość, zawsze będą trawić społeczność inwestorów. Pojawienie się szczytu tych epidemii nigdy nie jest możliwe do przewidzenia. Po prostu trzeba się starać, by być chciwym wtedy, gdy inni się boją, oraz by bać się wtedy, gdy inni są chciwi”.
Dlaczego to dobry moment na kupno małych i średnich polskich spółek?
Po pierwsze - zakładam, że to nie jest koniec hossy. Hossa kończyła się, gdy następowało mocne odwrócenie krzywej rentowności obligacji w Stanach Zjednoczonych. Obecnie rentowność 3 miesięcznych obligacji w USA wynosi 2,20%, a 10 letnich 3,20%, więc różnica rentowności wynosi 1,00%, a hossa kończyła się, gdy ta różnica była na poziomie ujemnym w okolicach -0,50%, więc mamy jeszcze 1,50% zapasu. Wprawdzie trwająca już 10 lat hossa jest na zaawansowanym etapie i to nie jest kupowanie w dołku, ale to nie jest jeszcze moment na sprzedaż akcji. Uważam, że jeszcze można trochę zarobić na akcjach. Hossa powinna jeszcze trwać około 1,5 roku – w takim horyzoncie powinna mocno odwrócić się krzywa rentowności w USA.
Po drugie - polskie MiŚie są tanie. Świadczy o tym duża liczba wezwań ogłaszanych przez głównych akcjonariuszy, inwestorów strategicznych czy fundusze private equity. Ci inwestorzy nie ulegają panującym nastrojom, potrafią liczyć pieniądze i kupują MiŚie. Widzą, że jest tanio, więc ogłaszają wezwania na kupno wszystkich akcji danej spółki, żeby ściągnąć ją z giełdy. Co więcej, uważam, że w najbliższych dwóch / trzech miesiącach będą kolejne wezwania, ponieważ potencjalni inwestorzy czekają aż obniżą się trzy i sześciomiesięczne średnie kursy spółek, które stanowią prawne minimum dla cen w wezwaniach.
Po trzecie - nastroje inwestorów są bardzo pesymistyczne. Indeks Nastrojów Inwestorów obliczany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych znajduje się na niskim poziomie. Niskie poziomy tego indeksu zazwyczaj wyznaczały lokalne dołki na giełdzie. Po czwarte, w drugiej połowie roku roczna dynamika zysku netto polskich spółek powinna się poprawić i w czwartym kwartale 2018 roku powinna być dodatnia. Oczywiście w dołek nigdy nie trafimy, dlaczego może warto rozłożyć zakupy na 3 miesiące. Podsumowując, uważam, że jest to dobry moment na stopniowe kupowanie akcji polskich małych i średnich spółek.
Jakub MencZarządzającySkarbiec TFINota Prawna dotycząca informacji publikowanych na Blogu KupFundusz.pl
Podziel się na:
Rozpocznij dyskusję
Komentarze (0)